Kaszaki, tłuszczaki, włókniaki …usuwać czy nie usuwać?
W naszych rozmowach poruszamy zwykle tematy mające praktyczne zastosowanie dla naszych Pacjentów, lecz zarazem dotyczące jednej, określonej choroby. O ile wiem dzisiejszy temat dotyczy kilku różnych chorób. Czemu sądzi Pan, iż należy omówić je razem?
Ze względów praktycznych - te różne choroby objawiają się po prostu jednakowo - jako niebolesne (na ogół), wolno rosnące guzki w tkance podskórnej. Mają one zwykle kształt okrągły bądź nieco wydłużony, są swobodnie przesuwalne wobec otaczających tkanek. Nie dysponując fachową Pacjent nie jest zwykle w stanie określić, czy ma do czynienia z kaszakiem, tłuszczakiem, czy włókniakiem, czy może jakimś innym guzkiem. Wszystkie one wyglądają bardzo podobnie.
Wydaje mi się, że wszystkie są także powodem do niepokoju Pacjentów i skłaniają do pilnej wizyty u lekarza.
Otóż nie - i w tym wypadku Pacjent nie popełnia na ogół wielkiej szkody dla swego zdrowia, nie zgłaszając się do lekarza w trybie pilnym. Choroby te mają bowiem charakter łagodny i niezwykle rzadko prowadzą do rozwoju guzów złośliwych, w odróżnieniu na przykład od omawianych już znamion barwnikowych. Pragnę jednak wskazać na kilka faktów, które powinny być wzięte pod uwagę przez naszych Pacjentów - czytelników Zdrowia i Urody. Po pierwsze - wspólną cechą tych wszystkich, z naukowego punktu widzenia różnorodnych schorzeń, oprócz tego, iż objawiają się one podobnie (jako guzki pod skórą) - jest to, iż jedyną metodą ich leczenia jest leczenie chirurgiczne. Po drugie - medycyna, która leczy najcięższe schorzenia i osiągnęła poziom wiedzy pozwalającej teoretycznie na klonowanie człowieka - nie znalazła do dzisiaj żadnego sposobu na zapobieganie tym łagodnym guzkom tkanki podskórnej.
Co to oznacza praktycznie?
Praktycznie oznacza to, iż jeśli stwierdzimy u siebie taki guzek - to nie ma szansy na to, iż zaniknie ona samoistnie. Po drugie - zarówno kaszaki, jak tłuszczaki zwykle rosną, osiągając czasami wielkość głowy, choć zdecydowana większość tych guzków nie osiąga takich rozmiarów i najczęściej mamy do czynienia z guzkami o średnicy od jednego do kilku centymetrów. Jeśli zatem wiemy, iż jedyną metodą leczenia jest usunięcie chirurgiczne - to należałoby się na nie zdecydować odpowiednio wcześnie. Logiczne jest przecież, iż usunięcie guzka o średnicy 1 centymetra pozostawi mniejszą bliznę niż usunięcie guzka o średnicy 10 centymetrów i masie pół kilograma.
Nikt chyba nie dopuści do powstania takiego guza. Poza tym każdy chciały usłyszeć nie o mniejszej bliźnie, ale o leczeniu bez pozostawienia śladu!
W obu przypadkach nie ma Pan racji. Po pierwsze - nadal zdarza się chirurgom leczenie Pacjentów z bardzo dużymi zmianami, co wymaga większych zabiegów. Na ogół jednak zabiegi takie, ze względu na fakt dobrego otorebkowania guzków, a co za tym idzie względną łatwość ich usunięcia - mogą być bez problemu wykonane w trybie ambulatoryjnym, bez potrzeby przyjmowania do szpitala. Natomiast w kwestii blizny - nie można usunąć guzka mieszczącego się pod skórą - bez jej nacinania, a co za tym idzie bez śladu po tym nacięciu. Kwestią wprawy i kunsztu chirurga jest to, iż nacięcie może być mniejsze, delikatnie i kosmetycznie zaszyte, czy wreszcie ukryte w anatomicznym fałdzie skóry czy linii zmarszczki, tak, aby było jak najmniej widoczne.
Słowem - aby uniknąć większej operacji, ze względów kosmetycznych - lepiej zdecydować się odpowiednio wcześnie.
Tak, ale to moim zdaniem nie jest jedyny powód dla wcześniejszego zgłoszenia się do lekarza. Należy bowiem pamiętać, iż tylko fachowiec może zdecydować, czy mamy do czynienia z kaszakiem czy tłuszczakiem, którego co prawda warto byłoby usunąć wcześniej, ale można też zabieg odłożyć, czy też z poważniejszym problemem w postaci guzka o złośliwym charakterze.
Jaki będzie zatem końcowy wniosek?
Jeśli zauważymy u siebie guzek w tkance podskórnej - zgłośmy się do lekarza. On powie nam, czy istnieje niebezpieczeństwo zdrowotne związane z guzkiem i ewentualnie doradzi jego usunięcie, bądź też zaleci wyłącznie jego obserwację, czy też przeprowadzenie dodatkowych badań, jak choćby biopsji guzka.
Wywiadu udzielił:
Krzysztof Lubecki - specjalista chirurg